Bis-cotto, czyli „podwójnie pieczone”. Sama nazwa już brzmi jakoś… klasycznie, prawda? A jeszcze jak się doda do tego zapach pomarańczy, suszonych owoców i migdałów unoszący się w kuchni — można się pomylić i uznać, że święta są tuż za rogiem, choć to może tylko mglisty, jesienny dzień.
Nie czekając jednak na grudniową magię — zapraszam na biscotti w wersji gryczanej. Kruche, wyraziste, z bakaliami i nutką gałki muszkatołowej. Idealne na wieczór z książką i kubkiem ciepłej herbaty.
☕ Ilość porcji: ok. 12 sztuk
⏳ Czas przygotowania: ok. 1 godziny
🔧 Przyrządy: ubijaczka/mikser, łyżka, 2 miski, blacha, papier do pieczenia
🌰 Składniki:
- 130g mąki gryczanej
- 80g suszonych daktyli
- 80g suszonych śliwek
- 1 jajko
- 60g bezglutenowego cukru waniliowego
- 1 łyżka świeżo otartej skórki z pomarańczy
- 1/2 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia
- szczypta mielonej gałki muszkatołowej
- 40g posiekanych, blanszowanych migdałów
🍴 Przygotowanie:
- Bakalie:
Śliwki i daktyle kroimy w drobną kostkę. Migdały — jeśli nieposiekane — siekamy. - Sucha baza:
W jednej misce mieszamy mąkę gryczaną z proszkiem do pieczenia i szczyptą gałki muszkatołowej. - Piana z jajek:
Oddzielamy białko od żółtka. Białko ubijamy z cukrem waniliowym na sztywną pianę. Gdy piana będzie gotowa, dodajemy żółtko i miksujemy jeszcze chwilę. - Łączenie składników:
Do piany dodajemy pokrojone bakalie, skórkę pomarańczową i migdały. Mieszamy.
Następnie dosypujemy porcjami suche składniki i wyrabiamy do uzyskania gęstego, lekko lepiącego ciasta. - Pieczenie – etap I:
Na blasze wyłożonej papierem do pieczenia formujemy z ciasta prostokątny wałek o szerokości ok. 5 cm i lekko go spłaszczamy. Pieczemy w 175°C przez ok. 30 minut, obracając go ostrożnie w połowie czasu. - Krojenie:
Po wyjęciu z piekarnika odstawiamy na 5 minut, by lekko stwardniało. Kroimy ukośnie na „kromeczki” o grubości ok. 1–1,5 cm. - Pieczenie – etap II:
Kromeczki układamy na blasze i pieczemy ponownie przez ok. 15 minut, w połowie czasu przewracając je na drugą stronę.
📦 Przechowywanie:
Po całkowitym ostudzeniu ciastka przechowujemy w szczelnym pojemniku. Idealne do podgryzania przez kilka kolejnych dni — choć wątpię, że przetrwają aż tak długo 😉
Jesień w ciasteczku? Zdecydowanie tak.
A może… po prostu kawałek domowego ciepła, nawet jeśli za oknem plucha.